Posiedziałem sobie w miłym towarzystwie, przy przyjemnie chłodnym piwku, dobrych papierosach mentolowych i najlepszej muzyce, po czym dałem ponieść się chwili. Nie, nie chodzi tym razem o gorący, namiętny seks z ledwie znajomą, ale za to cudownie piękną kobietą, co nieomal weszło mi już w błękitną krew. Nie zaciągnąłem się również do Legii Cudzoziemskiej, chociaż pewne plany były. Pozwoliłem za to zrobić sobie zdjęcie, gdy zasiadam za sterami. Nie okrętu, a mojej perkusji, czyli – jak by nie patrzeć – kochanki, która gra dokładnie tak, jak ja sobie tego życzę, kompletowanej ze znacznym znawstwem i pietyzmem (jeśli uważasz, że Mona Lisa powinna mieć wąsy) od ponad roku. God bless you!
↧