Gdy noc już czarna woła spać
Pacierze zmówił proboszcz
Tych dwoje siedzi, kurwa mać
A chwila jest im droga
Ostatni kruka ucichł klangor
Forsycji żółty błyszczy kwiat
I choćby ziemia się rozpadła
Im zawsze siebie będzie brak
Już niebo spowił gęsty całun
Do pracy rano trzeba wstać
Śniadanie przegryźć słodką chałą
Tych dwoje siedzi, kurwa mać
Bo nie jest łatwo się pożegnać
Gdy tak buzuje lepka nić
Płynnego postać ma już srebra
Ach, jak się wtedy chciało żyć