Tak Kochani, tego rodzaju spis, lista zadań nie ominęła również wiecznie młodego i z wielu miar niefrasobliwego Bustera. Mógłbym sprawę oczywiście próbować zawoalować, podpinając to pod listę życzeń, tudzież zakupów… Tutaj takie numery jednak nie przejdą. Życie zakończyć można każdego dnia, na przykład za sprawą absurdalnie niefortunnego zbiegu okoliczności i należy mieć tego świadomość, co oczywiście nie oznacza, że trzeba się zaraz martwić na zapas. Jak to mawiali starożytni Grecy, carpe diem.
Zacznijmy więc tę prywatę, kolejność ścisła:
1. Pojechać do USA i spotkać się z Peterem Crissem, którego zwierzęce fluidy wpłyną na mnie do tego stopnia dobroczynnie, że natychmiast:
2. Zostanę perkusistą znanego zespołu glam-rockowego, i…
3. Przywiozę ze sobą Dodge Charger’a, rocznik 69.
4. Z powyższej (i nie tylko) pozycji poznam się bliżej z dupiastą Murzynką.
5. Złowię wielkiego suma w rzece Ebro albo w Dunaju.
6. Wybuduję dom na wsi. Ale taki z naprawdę dużym ogrodem, dwiema uroczymi Chinkami nieustannie krzątającymi się w obejściu oraz wieloma psami rasy terier podwórkowy i rudym, wiecznie nudzącym kotem. Koń pod siodło także byłby nie od rzeczy, podobnie jak ładne stado mechanicznych, w przepastnym garażu wyposażonym w podnośnik. Do tego dwa ciągniki, kombajn (ta moc!), galeria – poczet Piastów polskich – na ścianach oraz karton batonów Milky Way.
7. Posiadając powyższe sprawności, pełen werwy wrócę do Ameryki znowu przybić piątkę Peterowi, gdzie…
8. Dowiem się, że facet od tygodnia nie żyje, a mnie ominął pogrzeb…
9. Zostanę okradziony (oby tylko) przez gang uzbrojonych po zęby gości ze środkowego Texasu.
10. Po powrocie do ojczyzny okaże się, że cały majątek został bezprawnie zajęty i zlicytowany przez bandytę-komornika.
Miało być 10 spraw? Jakże łatwo Was nabrać.
11. Znów zamieszkam w 60 (już wówczas) – letnim bloku, ze wspólną klatką schodową i dwiema kulawymi windami na 180 mieszkań, ze śmierdzącymi i nad wyraz upierdliwymi sąsiadami, i z powrotem zacznę udawać, że świetnie mi idzie.
Tego również nie bierzcie do końca serio (trend tutaj niezmienny), bo narzekając na swój los plułbym Stwórcy w twarz, a tego – niezależnie, kto w co wierzy – warto unikać. Światem niezmiennie kręcą pieniądz i seks, seks i pieniądz, a jeszcze nad tym wszystkim stoi żądza władzy. Dlatego też jestem obficie (w pełnym tego określenia znaczeniu) zadowolony, że co jakiś czas zdarza mi się poznawać osoby normalne, tj. umiejętnie łączące cechy organiczne z tymi wyższymi. Chyba tylko takie postępowanie, czyli ze wszech miar przyzwoitość (no chyba że ktoś celowo nadepnie nam na odcisk, wtedy nie ma zmiłuj – serio, nie ma…), odróżnia nas od świata zwierzęcego, a patrząc na moją świnkę morską nie raz dochodzę do wniosku, iż jest to żyjątko umysłowo uorganizowane znacznie wyżej aniżeli wielu przedstawicieli naszego gatunku, bo – oprócz chęci zaspokojenia potrzeb bytowych – jest całkowicie niewinne, i tym się szczyci!
A dom na wsi postawię, ale w Urugwaju i stamtąd będę do Was nadawał